środa, 20 maja 2020

Macierzyństwo po 40 stce




Zapewne wielu z Was myślało, że moja nieobecność na blogu związana była z wszech otaczającą nas pandemią. Nic bardziej mylnego. Postanowiliśmy powiększyć rodzinę i na początku maja urodziłam zdrowego synka. W internecie czytałam wiele nieprzychylnych matkom po 40 komentarzy ale starałam się tym nie zrażać-ponieważ nikt inny jak tylko ja i tatuś dzidziusia będzie go wychowywał.
      Postanowiłam iż ten post będzie inny , bardziej osobisty aby osoby zainteresowane mogły czegoś więcej się dowiedzieć. Valentin, bo tak ma na imię mój synek jest moim drugim dzieckiem.Pierworodną jest córka Kamila która w tej chwili ma 23 lata.

Druga ciąża różniła się praktycznie wszystkim od pierwszej. W pierwszym trymestrze byłam niezwykle wyczulona na zapachy: nie mogłam jeść ryb, brokułów czy kalafioru bo robiło mi się niedobrze. Od drugiego trymestru zaczęłam mieć problem ze spaniem i tak było do końca ciąży. W ciągu dnia byłam chronicznie zmęczona. Stopy spuchnęły mi tak iż mogłam założyć jedynie buty sportowe.Noszenie rajstop i pończoch anty żylakowych przynosiło chwilową ulgę.

Apetyt miałam duży i właściwie pozwalałam sobie na wiele.Moja ginekolog jednak bardzo pilnowała mojej wagi i zwracała mi uwagę kiedy powinnam jej bardziej pilnować. W sumie przytyłam 15 kilogramów, w ciągu 10 dni po urodzeniu miałam 10 kilogramów mniej. Oczywiście został mi jeszcze brzuszek ale nie zamierzam się bawić w panią Lewandowską i wiem, że w moim wieku potrzebuję więcej czasu na stabilizację mojego ciała.



Badania prenatalne miałam wykonywane tylko raz ponieważ wynik był pozytywny. We Francji robi się je dwukrotnie tylko wtedy gdy pierwsze wyniki są negatywne. Poród odbył się drogą naturalną, przy znieczuleniu zewnątrz oponowym. Dzięki temu urodziłam bez traumatycznego bólu za co muszę podziękować panu anestezjologowi ;-)Ze względu na koronawirusa maskę miałam założoną do momentu parcia, pózniej mogłam ją ściągnąć. Tatuś dzidziusia był obecny na sali porodowej, jednakże wizyty w szpitalu po porodzie są zakazane . Na sali porodowej nie było ani przez minutę żadnego ginekologa.Wszystkim zajmowały się położne i mają mój dogłębny szacunek.
Każda z rodzących miała pokój jedynkę gdzie spokojnie mogła odpoczywać z maleństwem. Czułam się tam trochę jak w hotelu : posiłki 4 razy dziennie, położne przed wejściem do pokoju zawsze pukały.

Połóg trwał dłużej niż po pierwszym dziecku. Myślę ,że uwarunkowane jest to moim wiekiem.W tej chwili cieszę się każdą minutą spędzoną ze swoim maluszkiem . Na tych paru fotkach możecie zobaczyć moją nową miłość :-)